Z nadzieją na Niepodległą. Wielkopolanie na frontach Wielkiej Wojny (1914-1918)

Niemiecka machina wojenna

"...Widoczne jest długotrwałe i systematyczne przygotowywanie, obmyślane do ostatnich szczegółów...". (G. A. Wroński, "Pamiętnik nieznanego żołnierza. Przeżycia wojenne na froncie zachodnim 1914-1919", Śrem 1934).   Z chwilą ogłoszenia powszechnej mobilizacji 1 sierpnia 1914 roku, machina wojenna Cesarstwa Niemieckiego została wprawiona w ruch. W przeciągu pierwszego tygodnia wojny Niemcy zmobilizowały ok. 3 822 452 mężczyzn. Wystawiły drugą co do wielkości armię, składającą się m.in. z 87 dywizji piechoty i 11 dywizji kawalerii. Pod względem organizacji, stopnia wyszkolenia, jakości dowodzenia, wyposażenia i uzbrojenia, siły zbrojne Cesarstwa Niemieckiego uchodziły za jedne z najlepszych na świecie. Składały się z czterech kontyngentów państw związkowych: Prus (i pomniejszych krajów), Bawarii, Saksonii i Wirtembergii. Powszechnym obowiązkiem służby wojskowej objęci byli mężczyźni w wieku 17-45 lat. Do wojska powoływano zarówno Niemców, jak zamieszkujące w granicach cesarstwa mniejszości narodowe: Polaków (z Pomorza, Wielkopolski, Śląska), Francuzów (z Alzacji i Lotaryngii) i Duńczyków (z Północnego Szlezwiku). System mobilizacyjny oparty został na zasadzie terytorialnej, kraj podzielono na 25 okręgów wojskowych. Służba w piechocie trwała 2 lata, z kolei w kawalerii, artylerii i marynarce wojennej 3 lata. Po odsłużeniu tego czasu, zwalniano żołnierzy do rezerwy. Nie oznaczało to jednak definitywnego rozstania się z bronią. Rezerwiści pozostawali nadal w systemie mobilizacyjnym służąc w jednostkach Landwehry (obrona krajowa), a po ukończeniu 40 roku życia w Landsturmie (pospolite ruszenie). Dysponowano tym samym znacznymi rezerwami ludzkimi, które można było uruchomić w przypadku wojny. Podczas szkolenia wojskowego kładziono duży nacisk na dyscyplinę, szybkie i bezbłędne wykonywanie rozkazów. Jednocześnie uczono żołnierzy samodzielności, przejawiania inicjatywy na polu walki. Oficerowie wnikliwie studiowali strategię i taktykę oraz uczyli się precyzyjnego planowania i wytyczania celów w oparciu o posiadane siły i środki. Armia niemiecka funkcjonująca niczym dobrze naoliwiona maszyna dowiodła swojej skuteczności na frontach I wojny światowej.

Mechanizacja działań wojennych

"...Do działa doprowadzono szyny, po których dowozi się amunicję. Działo zaś ma potworne rozmiary. Sam wylot działa pomieścić może dorosłą osobę. Pociski do niego, wielkości prawie człowieka, dowozi się osobnemi wózkami wprost w paszczę kolosa...". (G. A. Wroński, "Pamiętnik nieznanego żołnierza. Przeżycia wojenne na froncie zachodnim 1914-1919", Śrem 1934).   Wojna pozycyjna stała się koszmarem zarówno dla żołnierzy, jak i sztabowców. Działania wojenne na długie lata utknęły w okopach. Podejmowane przez każdą ze stron wielokrotne próby przełamania frontu nie przynosiły żadnych efektów. Szukając wyjścia z patowej sytuacji, sięgnięto po nowe rodzaje broni i uzbrojenia. Na polu walki pojawiły się czołgi, samoloty, okręty podwodne, karabiny maszynowe, broń chemiczna, granaty, moździerze i miotacze płomieni. Technologia na zawsze zmieniła sposób prowadzenia działań wojennych. Postęp w dziedzinie techniki wojskowej wymusił reorganizację i modernizację struktur ówczesnych armii. Koniecznym okazało się ponowne określenie ról i zadań dla poszczególnych rodzajów wojsk. Kawaleria straciła na znaczeniu, pole walki zdominowane zostało przez piechotę i artylerię. Pojawiły się nowe wyspecjalizowane formacje (oddziały szturmowe). Czołgi mimo, że powolne i początkowo zawodne, dowiodły swojej przydatności. Wykorzystywane dotąd do celów zwiadowczych samoloty, po uzbrojeniu w broń pokładową i bomby, stały się nowym narzędziem walki, przenosząc wojnę w przestworza. Dominacja ciężkich okrętów liniowych (pancerników i krążowników) na morzach i oceanach, została zakwestionowana przez okręty podwodne i lotnictwo morskie. Zastosowanie na dużą skalę nowych rodzajów broni i uzbrojenia przyspieszyło proces mechanizacji działań wojennych. Armie państw walczących w pierwszej wojnie światowej dysponowały ogromną, dotąd niespotykaną siłą ognia. Rozwój techniki wojskowej wymusił również zmiany w dziedzinie strategii i taktyki.

Struktura organizacyjna V. Korpusu Armii Niemieckiej (1914 rok). (*W schemacie nie ujęto oddziałów 9. Dywizji Piechoty, która stacjonowała na Śląsku)

Okopy

"...Wynalazki techniczne i cały sposób prowadzenia wojny okazały się tak zabójczemi, że obydwie strony uznały równocześnie potrzebę przywrócenia starej metody walki w okopach. Dla zabezpieczenia się od gradu kul rozpoczęto kryć się za skały, kopać ziemię i posuwać się okopami jedni ku drugim tak blizko, że walka na karabiny, bagnety, ręczne granaty, kamienie, noże i pazury stała się nieuniknioną...". ("Kurier Poznański", nr 30, 8 lutego 1916 roku).   Jesienią 1914 roku działania wojenne na froncie zachodnim przyjęły stateczną formę wojny okopowej. Wyczerpani po bitwie nad Marną, niezdolni do dalszego forsownego marszu i zadania przeciwnikowi śmiertelnego ciosu, żołnierze francuscy i brytyjscy, tak jak i niemieccy, zaczęli się okopywać. Początkowo budowę fortyfikacji polowych traktowano jako rozwiązanie tymczasowe. Sztabowcy obu stron wciąż myślący kategoriami wojny manewrowej, zamierzali uderzyć na przeciwnika przy pierwszej okazji, gdy tylko ich wojska zregenerują siły, uzupełnią straty oraz zapasy amunicji. Przeprowadzane w kolejnych miesiącach 1914 roku, zarówno przez Francuzów, Brytyjczyków, jak i Niemców, raz za razem ataki na umocnione pozycje wroga, za każdym razem przynosiły ten sam efekt, niewielkie zdobycze terytorialne okupione dużymi stratami własnymi. Rozwój siły ognia broni defensywnej - karabinów maszynowych i artylerii polowej, zepchnął piechotę do okopów. Wojska obu stron okazały się niezdolne do przełamania silnie ufortyfikowanej linii frontu. Wynikało to z kilku czynników. Walczące ze sobą armie dysponowały porównywalną siłą ognia, zasobami ludzkimi i materiałowymi. Bliskość zaplecza umożliwia szybki transport posiłków, amunicji i zaopatrzenia na zagrożony odcinek. Ponadto front przyjmujący na ogół kształt linii prostej, uniemożliwiał prowadzenie ataku z flanki. Przez cztery lata wojny sztabowcy szukali sposobu na przełamanie impasu i powrotu do wojny manewrowej, modyfikując taktykę, wprowadzając do arsenału nowe rodzaje broni i uzbrojenia, wysyłali do walki swoje wojska, licząc że kolejna ofensywa doprowadzi do przełamania frontu. Żołnierze tymczasem żyli, walczyli i ginęli w okopach.

Z nadzieją na Niepodległą. Wielkopolanie na frontach Wielkiej Wojny (1914-1918)

W obcych mundurach, na obcej ziemi, walczyli i ginęli za obcą sprawę. W czasie pierwszej wojny światowej (1914-1918), taki los stał się udziałem wielu tysięcy Wielkopolan przymusowo służących w armii niemieckiej. Pozbawieni własnej ojczyzny Polacy, zamieszkujący ziemie trzech państw zaborczych - monarchii Austro-Węgierskiej, Cesarstwa Niemieckiego i Imperium Rosyjskiego - zostali wbrew swej woli wciągnięci w konflikt europejskich mocarstw. Niemniej wojna, w której trzy państwa zaborcze stanęły do walki po przeciwnych stronach, rodziła nadzieję na ożywienie sprawy polskiej na arenie międzynarodowej oraz odrodzenie się w bliskiej przyszłości niepodległej Polski. Doświadczenie bojowe zdobyte na frontach pierwszej wojny światowej przez Polaków służących w armii niemieckiej zostało spożytkowane podczas Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 i stało się jednym z kluczowych czynników, które zadecydowały o zwycięskim wyniku niepodległościowego zrywu. Historia pierwszej wojny światowej (1914-1918) to suma traumatycznych doświadczeń milionów żołnierzy i cywili. Wielka Wojna odcisnęła silne piętno na Europie i Europejczykach. Zaważyła zarówno na losach narodów, jak i jednostek. Niełatwo ukazać całą jej złożoność. Długo rozważaliśmy w jaki sposób opowiedzieć o wojennych przeżyciach wielu tysięcy Wielkopolan - żołnierzy armii niemieckiej - walczących na tej wojnie za obcą sobie sprawę. Świadomie zrezygnowaliśmy z opisu przebiegu poszczególnych bitew, kampanii i działań wojennych toczących się na frontach pierwszej wojny światowej. W naszej opowieści postawiliśmy na pierwszym miejscu człowieka - skupiając się na ukazaniu zbiorowych i indywidualnych doświadczeń Wielkopolan. Spośród licznych wojennych historii, jakie skrywają ludzkie życiorysy, przedstawione zostały jedynie te wybrane. Na wystawie zostali wspomniani m.in.: Bronisław Sikorski, Edmund Rataszewski, Antoni Pilarczyk, Jan Tuliński, Kazimierz Grudzielski, Antoni Brzóska, Edmund Rogalski, Bolesław Wienke, Wojciech Szczęsny, Marian Just, Jan Koluśniewski, Wiktor Pniewski, Wojciech Zamostny, Jan Jarecki, Marian Waberski, Michał Świergiel, Jan Drożdżyński, Józef Mańczak, Julian Brzeziński, Jan Namyślak, Wojciech Kucharczyk. Aby lepiej zrozumieć przez co przeszli, miejscami narratorem opowieści o Wielkiej Wojnie uczyniliśmy jej uczestników - przywołane zostały w tym celu fragmenty relacji, wspomnień, korespondencji. Niełatwo ukazać całą złożoność pierwszej wojny światowej. Na wystawie ukazane zostały jedynie wybrane aspekty. Poprzez umieszczone opisy i prezentowane eksponaty - fotografie, dokumenty, elementy umundurowania, wyposażenia i uzbrojenia - staraliśmy się przybliżyć wojenne doświadczenia i koszmar pierwszej wojny światowej.

Europa idzie na Wojnę

"...Nadzieje, odzywające się tu i owdzie, że w ostatniej jeszcze chwili uda się zapobiedz wybuchowi wojny powszechnej, spełzły niestety, na niczem. (...) Dzień więc 1 sierpnia 1914 roku stanowić będzie datę, która niezatartemi zgłoskami zapisze się w dziejach ludzkości. Dzień ten oznacza początek wojny, jakiej nie pamięta historya świata. Pięć mocarstw, które staną przeciwko sobie do krwawych zapasów, rozporządza armiami, liczącemi ogółem przeszło 20 milionów ludzi. A olbrzymie te masy wojsk wyposażone są we wszelkie wynalazki nowoczesnej techniki wojennej...". (”Dziennik Poznański”, nr 176, 4 sierpnia 1914 roku).   Śmierć następcy tronu austro-węgierskiego, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego małżonki księżnej Zofii w zamachu dokonanym przez serbskich nacjonalistów 28 czerwca 1914 roku w Sarajewie, zapoczątkowała łańcuch zdarzeń, które doprowadziły do katastrofy. W przeciągu kilku lipcowych tygodni monarchowie, politycy i wojskowi podjęli szereg decyzji, które zmieniły lokalny konflikt w ogólnoeuropejski kryzys. Przyczyniły się do tego w głównej mierze Austro-Węgry, Niemcy i Rosja, świadome ryzyka wybuchu wojny europejskiej, zdecydowały się mimo wszystko na rozwiązania siłowe. Wsparte niemieckimi gwarancjami Austro-Węgry wystosowały 23 lipca prowokacyjne ultimatum wobec Serbii, a następnie 28 lipca wypowiedziały jej wojnę. Rosja, która zamierzała rozszerzyć swoją strefę wpływów na Bałkanach, zadeklarowała wsparcie dla Serbii i ogłosiła 30 lipca mobilizację, co z kolei zostało odebrane przez Austro-Węgry i Niemcy za wrogi akt. Wydarzenia te zapoczątkowały reakcję łańcuchową, której nie można już było powstrzymać. Stworzony przez europejskie mocarstwa skomplikowany system sojuszy i wzajemnych gwarancji sprawił, że kolejne państwa mobilizowały swoje armie i przystępowały do wojny. Lokalny bałkański konflikt przerodził się w Wojnę Światową.

Ranni

"...Kolumny maszerują (...). Pomiędzy tą niekończącą się karawaną, przeciskają się w przeciwnym kierunku ambulanse czerwonego krzyża, naładowane ciężko rannymi. Lżej ranni przeciskają się po bokach grupami po dwóch, trzech i więcej razem, pobandażowani z czerwonemi kartkami na piersiach. Idą bez końca, milczący, załamani, obojętni na wszystko...". (G. A. Wroński, Pamiętnik nieznanego żołnierza. Przeżycia wojenne na froncie zachodnim 1914-1919”, Śrem 1934).   W czasie pierwszej wojny światowej służby medyczne walczących armii stanęły przed wielkim wyzwaniem, jakim było zapewnienie pomocy medycznej oraz opieki dla setek tysięcy rannych, okaleczonych i chorych żołnierzy. Skala strat ponoszonych w czasie działań wojennych była przerażająco wysoka i daleko wykraczała poza przygotowane przez sztabowców prognozy. W krótkim czasie przystąpiono do reorganizacji i rozbudowy wojskowych korpusów medycznych. Zmobilizowano ogromną rzeszę lekarzy, do pracy w charakterze sanitariuszek i pielęgniarek przyjęto setki tysięcy kobiet. Przed personelem medycznym postawiono zadanie utrzymania zdolności bojowej armii. Często lekarze musieli się zmagać z nieznanymi wcześniej urazami i schorzeniami (np. nerwicą frontową). W czasie pierwszej wojny światowej liczba rannych przewyższała liczbę zabitych. Większość odniesionych w walce obrażeń spowodowana była przez nowe rodzaje broni o dużej sile ognia. Szczególnie częste były urazy i rany głowy oraz kończyn będące następstwem ostrzału artyleryjskiego. Niezwykle groźne były obrażenia zadane przez szrapnele i odłamki pocisków. Wielu żołnierzy zostało trwale okaleczonych. Z pomocą starali się przyjść im chirurdzy podejmując się prób rekonstrukcji uszkodzonych tkanek lub zastępując utracone kończyny specjalnymi protezami. Przez wzgląd na panujące w okopach złe warunki sanitarne, żołnierze podatni byli na różnego rodzaju choroby, takie jak stopa okopowa, gruźlica, tyfus, cholera, malaria, czy zapalenie płuc. Dzięki działaniom służb medycznych blisko połowa rannych żołnierzy niemieckich była zdolna do dalszej służby wojskowej.

Zmierzch Europy

W przededniu katastrofy, jaką była pierwsza wojna światowa (1914-1918), Europa znajdowała się w szczytowym momencie swego rozwoju. Stanowiła cywilizacyjne centrum ówczesnego świata. Dominowała w sferze polityki, gospodarki, technologii, nauki i kultury. W posiadaniu europejskich mocarstw kolonialnych znajdowała się połowa światowych zasobów naturalnych oraz połowa powierzchni ziemskiego globu. Trwający niemal pół wieku okres względnego pokoju, stabilizacji, dobrobytu i postępu, Europejczycy określili mianem "Belle epoque" – pięknej epoki. Wydawało się, że przyszłość będzie równie pomyślna. Tymczasem Europa nieuchronnie zmierzała ku katastrofie. Od lat sytuacja przypominała beczkę prochu. Narastały napięcia pomiędzy europejskimi mocarstwami, rywalizującymi o dominację na kontynencie oraz nowe posiadłości kolonialne i rynki zbytu. Trwał wyścig zbrojeń. Rozbudowywano armie i produkowano broń na niespotykaną dotychczas skalę. Stworzono skomplikowany system międzynarodowych przymierzy, dzielących Europę na dwa wrogie bloki polityczno-wojskowe (Trójprzymierze i Trójporozumienie). Wśród europejskich społeczeństw narastały wzajemne uprzedzenia, pretensje i nieufność. Pojawiły się hasła nacjonalistyczne, idee rewanżyzmu i rewizjonizmu oraz fatalistyczne przeświadczenie o nieuchronności wybuchu powszechnej wojny europejskiej. Raz po raz dochodziło do lokalnych kryzysów. Utrzymujący się na kontynencie stan narastającego stale napięcia osiągnął w końcu punkt krytyczny. Wystarczyła iskra aby doszło do wybuchu wojny.

Wojna zmierza ku końcowi

"...Każdemu jest jasnem, że wojna jest dla Niemiec przegrana. Dlaczego ją dalej prowadzić i w dalszym ciągu mordować ludzi, skoro niema widoków zwycięstwa?...". (G. A. Wroński, "Pamiętnik nieznanego żołnierza. Przeżycia wojenne na froncie zachodnim 1914-1919", Śrem 1934).   Niespodziewanie, rok 1918 przyniósł długo oczekiwany przełom na froncie zachodnim. Działania wojenne wkroczyły w nową fazę, ponownie przyjmując dynamiczną formę wojny manewrowej. Pomimo odniesionych na wschodzie sukcesów i podpisania pokoju przez ogarniętą rewolucją Rosję, położenie wojenne Niemiec i ich sojuszników pogarszało się z każdym kolejnym miesiącem. Zasoby były na wyczerpaniu, pojawiały się problemy z aprowizacją, rosło społeczne niezadowolenie, wybuchały strajki i bunty. Państwom centralnym groziło wkrótce załamanie. Tymczasem stale rosła przewaga materiałowa i liczebna wojsk alianckich. W wyniku przystąpienia do wojny Stanów Zjednoczonych do Europy poczęły napływać oddziały amerykańskie, lecz nie były jeszcze gotowe aby dołączyć do walk na froncie. Niemieckie naczelne dowództwo postanowiło w tej sytuacji uderzyć na Zachodzie, rozbić armię francuską i brytyjską i rozstrzygnąć wynik wojny zanim Amerykanie staną się liczącą się siłą. Na potrzeby planowanej ofensywy Niemcy zgromadzili na froncie zachodnim blisko 2 miliony żołnierzy, dysponując przewagą liczebną nad aliantami. Armia niemiecka uderzyła z dużą siłą, w okresie od 21 marca do 15 lipca 1918 roku, przypuściła serię ofensyw, atakując w kilku miejscach. Wojska alianckie zmuszone zostały do cofnięcia się, lecz nie zostały rozbite. Z czasem niemiecka ofensywa poczęła tracić na sile. Niemcy nie osiągnęli strategicznego zwycięstwa, a ceną za lokalne sukcesy było osłabienie zdolności bojowej armii niemieckiej, wyczerpanie rezerw ludzkich i materiałowych. Sytuację postanowili wykorzystać alianci i wraz z początkiem sierpnia 1918 roku zaatakowali w różnych miejscach na całej długości frontu. W serii ataków, znanych jako Ofensywa Stu Dni wojska alianckie odbiły wcześniej utracony teren i zepchnęły oddziały niemieckiego za Linię Hindenburga. Położenie wojenne Niemiec było beznadziejne. Armia ulegała rozkładowi. Pozbawieni woli walki żołnierze niemieccy masowo się poddawali lub dezerterowali. Rosnące w kraju niezadowolenie społeczne doprowadziło w końcu do wybuchu rewolucji i obalenia monarchii. Niemieccy przywódcy zdali sobie sprawę, że wojna jest dla Niemiec przegrana i zwrócili się do aliantów z prośbą o natychmiastowe wstrzymanie działań wojennych. 11 listopada 1918 roku w Compiègne podpisany został rozejm, pierwsza wojna światowa dobiegła końca. Po czterech latach krwawych walk, na froncie zachodnim umilkły działa.

Listy z wojny

"...Rano dostaliśmy pierwszą pocztę - dostałem dwa listy z domu i jedną kartkę. Otucha wstąpiła w moje serce. Męczyła mnie świadomość, że tam troszczą się o mnie, nie mając żadnej odemnie wiadomości...". ("Wiersze i pamiętniki ś. p. Henryka Bukowskiego zmarłego w Kowlu wskutek ran otrzymanych na placu boju. Na pamiątkę wydali koledzy przyjaciele", Poznań 1916).   Otrzymywane z domu listy, pocztówki i paczki często pomagały walczącym na froncie przetrwać okropności wojny. W istotny sposób wpływały na utrzymanie morale oraz poprawę samopoczucia. Żołnierze mieli poczucie, że ich najbliżsi pamiętają i troszczą się o nich. Z kolei wysyłane do rodzin listy i pocztówki pozwalały choć na chwilę oddalić uczucie niepewności o los przebywającego na froncie męża, ojca, syna lub brata. Regularna wymiana korespondencji pomagała obu stronom przetrwać czas rozłąki. Szacuje się, że w czasie pierwszej wojny światowej niemieccy żołnierze i cywile wymienili między sobą blisko 30 miliardów przesyłek pocztowych, wysyłając codziennie 7 milionów listów i pocztówek. Wychodząca z frontu poczta wojskowa podlegała ścisłej i nieustannej kontroli ze strony cenzury. Z treści listów rzadko kiedy można było przeczytać jakie były prawdziwe odczucia żołnierzy na temat wojny. Dużą popularnością, ze względu na formę oraz niewielką cenę, cieszyły się pocztówki. Czasami żołnierze wysyłali w tym charakterze swoje własne fotografie, wykonane w atelier lub na froncie, na odwrocie których umieszczali krótką treść. Wysyłane przez rodziny paczki zawierały rozmaite rzeczy, które przypominały żołnierzom o domu, m.in. domowe przysmaki, ciepłą odzież, lokalną gazetę, czy rodzinną fotografię. Służący w armii niemieckiej Polacy korespondowali ze swoimi rodzinami najczęściej w języku polskim, lecz nie zawsze było to możliwe. Jak wspomina pewien Wielkopolanin służący w armii niemieckiej: "...Jako podarunek na gwiazdkę - zakazano nam korespondować po polsku, a listy nakazano wysyłać otwarte, aby mogły być kontrolowane. Wśród Polaków wielkie stąd rozgoryczenie. Przez pełnych 16 miesięcy żaden Polak nie popełnił zdrady. Czemu oni się tak boją polskiego pisma? Może sądzą, że powinniśmy już dawno zniemczeć i wierzyć w ich zwycięstwo?...".

Nie nasza wojna?

"...Umysł buntuje się na gwałt zadawany duszy Polaka. Niech Niemcy walczą za swój "Vaterland". Czemu my mamy się bić za nich? Za obcą nam sprawę...". (G. A. Wroński, "Pamiętnik nieznanego żołnierza. Przeżycia wojenne na froncie zachodnim 1914-1919", Śrem 1934).   W sierpniu 1914 roku mocarstwa europejskie zmobilizowały i wysłały na pole walki armie liczące miliony żołnierzy. Pośród walczących narodów Europy znajdowali się także Polacy - poddani monarchii Austro-Węgierskiej, Cesarstwa Niemieckiego i Imperium Rosyjskiego. W chwili wybuchu I wojny światowej Polska nie istniała, znikła z politycznej mapy świata pod koniec XVIII w., rozczłonkowana przez zaborców. W każdym z trzech państw zaborczych panowały odmienne warunki dla rozwoju polskiego życia narodowego. Najgorzej wyglądała sytuacja na ziemiach zagarniętych przez Prusy. Władze niemieckie przez lata prowadziły antypolską politykę, ukierunkowaną na poddanie mniejszości polskiej procesowi germanizacji. Polaków uznawały za element niepewny, "podejrzany politycznie". W obliczu nadciągającej wojny ich lojalność względem państwa niemieckiego poddawana była w wątpliwość. Tymczasem w sierpniu 1914 roku, spełnili swój obowiązek, lojalnie lecz bez entuzjazmu wstępując w szeregi armii niemieckiej. Jak donosił "Kurier Poznański" - "...zachowanie się tutejszego społeczeństwa naszego wobec mobilizacji niemieckiej było i jest takie, że władze państwowe nie szczędzą nawet słów uznania...". Lojalnościowa postawa polskiej mniejszości wynikała w pewnym stopniu z przywiązania do państwa zaborczego, a w głównej mierze ze strachu przed nasileniem represji oraz z przekonania o militarnej potędze Niemiec i tym samym o niemieckim zwycięstwie. W chwili wybuchu wojny w każdym z trzech zaborów Polacy solidaryzowali się z "własnym" państwem zaborczym i wstępowali w szeregi obcych armii. Nie mając żadnego wyboru, Polacy poszli na wojnę by walczyć za obcą sprawę.

Świt wolności

"...Nadszedł listopad. Słychać o jawnych buntach żołnierzy na froncie, w garnizonach (...). Armja znajduje się podobno w odwrocie! (...) Polska ma być! ...mówi się na razie po cichu. Teraz albo nigdy!...". (G. A. Wroński, "Pamiętnik nieznanego żołnierza. Przeżycia wojenne na froncie zachodnim 1914-1919", Śrem 1934).   Koniec pierwszej wojny światowej wywołał prawdziwe ożywienie wśród zniewolonych narodów Europy Środkowo-Wschodniej, które w obliczu dokonującego się rozkładu wielowiekowych imperiów Habsburgów, Hohenzollernów, Romanowów i Osmanów, postanowiły upomnieć się o swoją wolność. Wydarzenia na arenie międzynarodowej okazały się niezwykle pomyśle dla sprawy polskiej niepodległości. Wszystkie trzy państwa zaborcze wyszły z wojny przegrane. Dualistyczna monarchia Austro-Węgierska uległa rozpadowi. Imperium Rosyjskie trawiła rewolucja i wojna domowa tocząca się pomiędzy bolszewikami i białymi. Pod ciężarem klęski wojennej i rewolucji listopadowej upadło Cesarstwo Niemieckie. Ponadto dzięki wytężonym działaniom prowadzonym na arenie międzynarodowej przez polskich działaczy niepodległościowych, sprawa utworzenia niepodległego państwa polskiego stała się jednym z celów wojennych Ententy. Wykorzystując słabość państw zaborczych, Polacy poczęli jesienią 1918 roku przejmować władzę wszędzie tam gdzie było to możliwe. W krótkim czasie na ziemiach polskich poczęły powstawać lokalne ośrodki władzy. Sytuacja panującą na obszarze zaboru pruskiego uniemożliwiała podjęcie natychmiastowej i skutecznej akcji przeciwko zaborcy. Pomimo poniesionej klęski wojennej i chaosu wywołanego przez rewolucję listopadową, Niemcy wciąż stanowiły jednak siłę, z którą należało się liczyć. Mimo wszystko postępująca erozja niemieckiej administracji państwowej i armii, stwarzała Polakom z zaboru pruskiego szansę wybicia się na niepodległość. Wykorzystując okoliczności stworzone przez rewolucję listopadową, pod pozorem działań w ramach niemieckiego ruchu rewolucyjnego, potajemnie rozpoczęli przygotowania do walki o swoją wolność. Doświadczenie bojowe zdobyte na frontach pierwszej wojny światowej przez Polaków służących w szeregach armii niemieckiej, wykorzystane zostało wkrótce przeciwko Niemcom. 27 grudnia 1918 roku wybuchło Powstanie Wielkopolskie...

Teatr Wojny

"...Wojna szerzy się w Europie jak pożar w magazynach z materjałami palnemi. Raz wraz nowy płomień wybucha, szukając chciwie pokarmu. Pożoga wojenna rozpoczęła się od wojny Austrji ze Serbją. Z konfliktu austro-serbskiego wyłoniła się wojna Niemiec z Rosją. Ta pociągnęła za sobą wojnę Niemiec z Francją. Potem przyszła kolej na Anglję, która wypowiedziała wojnę Niemcom. Równocześnie Belgja, broniąc swej neutralności schwyciła za broń. Teraz Austrja dopełniła swej formalności, wypowiadając wojnę Rosji. Blizko trzy czwarte Europy objęte są pożarem wojny...". ("Kurier Poznański", nr 180, 8 sierpnia 1914 roku).   Podejmowane na przełomie lipca i sierpnia 1914 roku przez dyplomatów próby "lokalizacji wojny", to jest ograniczenia jej rozmiarów do lokalnego konfliktu bałkańskiego okazały się nieskuteczne. Stworzony przez europejskie mocarstwa skomplikowany system międzynarodowych przymierzy i wzajemnych gwarancji, doprowadził do eskalacji, konflikt pomiędzy Austro-Węgrami i Serbią przerodził się w krótkim czasie w wojnę europejską, a następnie światową. Europa stała się głównym teatrem działań wojennych. Walki prowadzono na kilku frontach: Zachodnim, Wschodnim, Włoskim i Bałkańskim. Działania wojenne na każdym z frontów miały odmienny charakter. Na Zachodnim i Włoskim, przyjęły formę wojny pozycyjnej. Na Wschodnim i Bałkańskim, mieszaną formę, wojny manewrowej, która miejscami na krótki czas zamieniała się w wojnę pozycyjną.

Piekło Verdun

"...Pułki idą do ataku! Pierwszym celem - zdobycie wsi Ornes, która leży przed nami jak na dłoni. Armaty zamilkły; rozpoczynają grę kulomioty i karabiny. Zbliżamy się do pierwszych rowów francuskich. Tysiące ręcznych granatów niwelują resztki zasieków. Droga otwarta. Wpadamy do rowów z najeżonemi bagnetami...". G. A. Wroński, "Pamiętnik nieznanego żołnierza. Przeżycia wojenne na froncie zachodnim 1914-1919", Śrem 1934.   W 1916 roku działania wojenne na froncie zachodnim przyjęły nową, jeszcze bardziej morderczą i przerażającą formę - wojny na wyniszczenie, symbolem której stała się bitwa pod Verdun. Niemieckie naczelne dowództwo postanowiło przełamać panujący na Zachodzie impas i doprowadzić do rozstrzygającego starcia. Opracowana przez generała Ericha von Falkenhayna nowa strategia zakładała wykrwawienie armii francuskiej poprzez zadanie możliwie największych strat i złamanie ducha bojowego Francji. Na cel ataku wybrano twierdzę Verdun, miejsce o znaczeniu strategicznym, które Francuzi zmuszeni będą bronić do ostatniego żołnierza. Operacja otrzymała kryptonim "Gericht" (Sąd). Na potrzeby ofensywy Niemcy zgromadzili na froncie 300 000 żołnierzy, 1200 dział (w tym 700 ciężkich haubic i moździerzy) oraz 168 samolotów. Atak nastąpił rankiem 21 lutego. Natarcie piechoty poprzedziła nawała artyleryjska, niemiecka artyleria przez 9 godzin ostrzeliwała francuskie pozycje, niszcząc umocnienia polowe i masakrując obrońców. Następnie do ataku ruszyła piechota zajmując oczyszczony teren. Jednym z większych sukcesów było zdobycie 26 lutego fortu Douaumont, największego z 19 fortów otaczających twierdzę Verdun. Francuzi szybko zreorganizowali obronę, nowym dowódcą mianowany został generał Philippe Petain. Wprowadzono system rotacji oddziałów, zapewniono stały i nieprzerwany dopływ posiłków i zaopatrzenia oraz zwiększono ilość artylerii. Zacięty opór powstrzymał niemieckie postępy. Bitwa zamieniła się w serię krwawych starć, toczonych o każdy metr kwadratowy terenu. Walki charakteryzowały się niespotykanym okrucieństwem. Żołnierze walczyli na niewielkim dystansie, stosując bagnety, noże, granaty oraz nową przerażającą broń - miotacze płomieni. Stopniowo Francuzi przejmowali inicjatywę. Nowy dowódca obrony Verdun, generał Robert Nivelle zorganizował serię śmiałych kontrataków. Dodatkowo na początku lipca alianci uderzyli nad Sommą zmuszając Niemców do wycofania części oddziałów spod Verdun. Jesienią ruszyła francuska kontrofensywa. Do połowy grudnia Francuzi odbili utracony wcześniej teren i zepchnęli Niemców z powrotem na pozycje wyjściowe. W krwawych starciach uczestniczyły również oddziały niemieckiej 10. Dywizji i 10. Dywizji Rezerwowej z Wielkopolski (m.in. 6. Pułk Grenadierów, 46. Rezerwowy Pułk Piechoty, czy 37. Pułk Fizylierów). Służący w ich szeregach Polacy doświadczyli piekła Verdun. Walki wygasły ostatecznie 18 grudnia. Żadna ze stron nie odniosła zdecydowanego zwycięstwa, przejściowe sukcesy okupiono wysokimi stratami. Liczbę ofiar (poległych, rannych i zaginionych) szacuje się na 700 000. Bitwa pod Verdun stała się symbolem triumfu okrucieństwa.